Drogie Panie, bo to do Was są te słowa skierowane (wiadomo przecież, że mężczyzna w drogerii czuje się jak ryba w wodzie?) do której grupy należycie?
Do tych dla których drogeria to raj, czy do tych, które w takim miejscu dostają oczopląsu i w sumie to już nie wiedzą po co przyszły?
Marki kosmetyczne zasypują nas milionami produktów, ale czy my faktycznie wiemy co i komu z nas się przyda? Które z produktów są nam niezbędne, a co możemy traktować jako dodatek? Chciałabym przedstawić Wam jeden z produktów, który moim zdaniem każda z nas powinna posiadać.
Wczoraj jedna z Pań zadała mi pytanie co jest lepsze: żel, mleczko czy płyn micelarny?https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=2379151105521189&id=522602684509383 Moim zdaniem zastosowanie tylko jednego z tych produktów jest pierwszym grzechem pielęgnacyjnym większości kobiet. Zastanawiacie się pewnie dlaczego? Jak zapewne wiecie pierwszy krok w pielęgnacji skóry to właśnie DEMAKIJAŻ.
Czasami nawet sobie nie zdajemy sprawy, ile produktów codziennie nakładamy na twarz: serum, kremy, filtry, podkłady, pudry, róże itd. Oddech „pełną piersią” skóra tak na prawdę może wziąć dopiero wieczorem, gdy zmyjemy z niej makijaż, nadmiar sebum oraz inne zanieczyszczenia zalegające przez cały dzień.
Intuicyjnie sięgamy wtedy po płyn micelarny, który w łatwy sposób pozwala nam usunąć to co po całym dniu znajduje się na naszej twarzy. Jednak samo zmycie takim płynem wcale nie świadczy o tym, że możemy już nakładać krem. W takim produkcie znajdują się micele, czyli tak skrótowo mówiąc grupy cząsteczek, które rozpuszczają w wodzie substancje na co dzień nierozpuszczalne takie jak np. tłuszcze. Właśnie dzięki tym cząsteczkom nasz podkład pozostaje na waciku? Jednak te niepozorne cząseczki nie usunięte innym preparatem wnikają wgłąb skóry uszkadzając jej komórki przez co nasza skóra szybciej się starzeje. Także odpowiadając na to pytanie, moim zdaniem płynu micelarnego stosować wymiennie z żelem bądź mleczkiem po prostu nie powinnyśmy. Są to produkty, które powinny żyć ze sobą w symbiozie w naszych kosmetyczkach?
Ania K.